poniedziałek, 12 marca 2012

żyję

jestem, żyję, choć nie piszę. nie ma o czym. od miesiąca niczego nie uszyłam, nie udziergałam, nie sfotografowałam.
osoto z poprzedniego postu wrócił do nas.....bo jak się okazało jego charytatywność polegała na tym, że został wystawiony na szkolną aukcję....a syn go z jasyru wykupił za 50 zeta. tak więc wychodzi na to, że zutylizowałam stary szlafrok....by potem musieć do tego dopłacić. no cóż.

no dobra, jest jeden mozolnie wymyślany projekt. ale. brak mu jednego rękawa. i jeszcze nie wiem czy w ogóle mi się podoba. już raz prułam dziada. zrobię rękaw i się okaże, czy będzie noszalny czy wyląduje jako ufo na dnie szafy.

przyjechał też (w ramach zmotywowania siebie do działania) przepiękny jedwab tussah tweed. kombinuję co z niego.

no i tyle.




8 komentarzy:

chmurka pisze...

Ha ha ma synuś dobre serducho :)
Trzymam kciuki za nowe projekty :)

Alejandra pisze...

Dobrze że jesteś :)

Robótki Marleny pisze...

Po co ten pesymizm. Idzie wiosna, głowa do góry i do przodu

malaala pisze...

HEHE SPRYTNY SYNEK!!! ALE PO UŚCISKACH WIDAĆ ,ŻE ZAPRZYJAŹNIŁ SIĘ Z OSOTO :)

Iwona pisze...

Pomysłowego masz syna ;)

Agata pisze...

oo, żyjesz ;)
ostatnio o Tobie myślałam, przeglądałam sobie Twoje fotki tu i na rav, bo nie ukrywam - jak jest tu cicho, to brak czegoś...
buź :*

izuss1 pisze...

zdecydowanie brak w sieci sporej części małych sweterków :) tych effciowych...
chociaż, z drugiej strony - dla mnie to teraz akurat lepiej, tylko mi ślinka na nie ciekła a możliwości wydziergania dla siebie zero :D

też bym Osoto w obce ręce nie oddała, nawet charytatywnie :D

Fiubździu pisze...

Rozumiem Cię całkowicie. Moja wena do pisania gdzieś wyszła. Na szczęście ta dzierganiowa ma się nieźle. Trzymam kciuki za poprawę stanu rzeczy.